Tak. Był taki moment.
Poczucie, że to, co robimy, nie sprawia nam już takiej radości, jak kiedyś. Totalne przeładowanie pracą. Bycie online 24/7. Reagowanie na każde powiadomienie na ekranie. FOMO. Strach przed pominięciem każdego newsa w świecie Internetu. Zapominanie ważnych spraw. Listy TO DO, z których codziennie nic nie ubywa. Jedzenie, jedzenie i jeszcze więcej jedzenia. I tak w kółko.
Pewnego dnia stwierdziliśmy, że koniec projektu, w który włożyliśmy tyle serca, zbliża się nieubłaganie. Ciągłe sprawdzania maila, zaproszenia na degustacje, kolejne propozycje współpracy (które w większości odrzucamy ze względu na brak czasu, a poza tym nie kręci nas wciskanie między jedzenie bransoletek, samochodów czy innych kosmicznych wynalazków, selfiaków z produktami różnej maści też robić nie będziemy), prośby o objęcie patronatem fajnych i mniej fajnych eventów… KOLEJNE POWIADOMIENIA I NOTYFIKACJE to już przeginka. No bo ile można pracować?
Blogowanie to nie jest łatwa sprawa. Dla niektórych to tylko piękne zdjęcia, a dla innych (np. dla nas) to ciężka praca. O wiele bardziej obciążająca niż ramy 8-godzinnej zmiany na etacie. Jak wiecie (a jeśli nie, to fajnie jeśli się dowiecie) oboje pracujemy na full time, realizujemy z powodzeniem kilka pobocznych projektów (oboje prowadzimy swoje działalności i mamy po kilku bardzo angażujących klientów), prowadzimy MYTUJEMY i staramy się mieć życie prywatne.
Za prowadzeniem bloga i budowaniem społeczności stoi szereg rzeczy, o które trzeba dbać dzień za dniem. Szereg umiejętności, które trzeba nabywać i nieustannie szkolić. To nie jest rzecz, z której możesz się zwolnić na kilka dni i wyłączyć na czas urlopu. Jak chomik w kołowrotku bezustannie przebierasz nóżkami. Aleeeee co rzeczywiście stanie się, gdy nieco zwolnisz?
No i w tym momencie jak Nosowska w swojej nowej piosence mówimy: JA PAS. MY PAS. JA PAS nadeszło wtedy, gdy notatnik i kalendarz już nie ogarniał, gdy każdy kolejny mail wywołał ciche stęknięcie, a światło ekranu nie pozwalało spać.
Usiedliśmy i zastanowiliśmy się, po co to wszystko. Na co to komu? W którym kierunku to wszystko zmierza? Czy naprawdę warto lecieć całe życie na speedzie, byleby tylko wyrobić plan ze swojej listy i iść spokojnie spać? Nie, tego spokoju i tak się nie osiągnie, żyjąc w takim tempie.
Ok, pomyślicie, że narzekamy i marudzimy. Nie, nie. To lekcja, którą się z Wami dzielimy.
***
MYTUJEMY GOES SLOW. Tak nazywa się projekt, do którego chcielibyśmy Was zaprosić. Wiemy, że tu jesteście, ale mamy nadzieję, że kilka zmian, które tu wprowadzimy będą dla Was przejawem naszej dojrzałości i poukładania tego i owego. Sporo z tego wyciągnęliśmy na podstawie Waszych opinii o naszej pracy, którymi dzieliliście się z nami w wiadomościach.
Od teraz decydujemy się przede wszystkim NA JAKOŚĆ. Na MYTUJEMY będzie ona główna dominantą i nie pozwolimy, aby ILOŚĆ zdominowała nasze kanały. Jeśli będzie artykuł na blogu, to tylko taki, który poprzedzimy solidnym researchem. Nie bawi nas wrzucane zdjęć z Internetu do kolejnego zestawienia i rekomendowanie czegoś, czego nigdy nie widzieliśmy i nie spróbowaliśmy.
Od teraz zmniejszamy ilość współpracy w ramach MYTUJEMY do absolutnego minimum. Jeśli już jakaś będzie miała miejsce – stosownie ją oznaczymy, a i na pewno dostosujemy ją do naszego stylu. (Wierzcie, odrzuciliśmy tutaj tyle reklamowego shitu, że to się w głowie nie mieści. Aż trudno uwierzyć, że marki i restauracje chcą inwestować w totalnie nieprzemyślane działania, nie przynoszące nikomu żadnych korzyści).
Od teraz będziemy częściej przypominać Wam, ile czasu poświęcamy na stworzenie, np. tekstu na bloga (często są to dni, a niekiedy nawet i miesiące, zwłaszcza gdy chcesz stworzyć przewodnik z innego miasta).
Od teraz będzie wolniej, trochę spokojniej, w zgodzie z naszym rytmem życia. Wrzucamy na luz i nie mamy zamiaru tego zmieniać. Jest nas dwoje, a roboty przy blogu pewnie znalazłoby się dla 5 osób. Prosimy się nie denerwować jeśli komuś nie dopiszemy od razu albo zrobimy to po kilku dniach.
Od teraz będziemy Wam pokazywać piękne miejsca – kulinarnie, jak i architektonicznie. Wspólnie odkryjemy miejsca klimatyczne, nie tylko restauracje. Tylko wolniej – w bardziej dopracowanej formie, bez nerwowych trików i niepokoju czy zdążymy wrzucić coś jeszcze przed północą.
Od teraz 10 razy bardziej analizować będziemy nasze kolejne inicjatywy, projekty, wpisy.
Wciąż prowadzimy działalności gospodarcze skupione na obsłudze marek w mediach społecznościowych, szkoleniu pracowników w obsłudze sociali, realizujemy sesje zdjęciowe na potrzeby Facebooka i Instagrama dla restauracji. Tego zmieniać nie będziemy, ale też zamierzamy zachować umiar i jeszcze mocniej selekcjonować klientów.
„Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu”. Typowy bullshit. Każdy potrzebuje odpoczynku i relaksu. Znamy kogoś, kto uwielbiał swoją pracę i w wieku 26 lat zaliczył zawał, bo nie dał rady. Zdrowie jest jedno, a zleceń od groma.
Świat jest tak duży, że nie trzeba się niczego obawiać, wystarczy tutaj miejsca dla każdego. Poza kopiarzami. Ich nie lubimy. Okazje nie uciekną. Dla nich nie powinno być miejsca.
MYTUJEMY jest tylko jedno. Od teraz w nieco odświeżonej formule.
Mamy nadzieję, że się Wam spodoba.